niedziela, 22 września 2013

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

KOCHANI MOI MILI,
Z radością, ale i trochę przykrością (lulz) oświadczam, że dobiegliśmy właśnie do końca opowiadania "Cold". 
Jestem pewna, że polubiliście Victorię, a z panem Malikiem bywało różnie, więc nie chcę się wtrącać xD
Chciałam Wam bardzo podziękować za wszystkie wejścia i komentarze, bo jak możecie zaobserwować dobiliśmy wspólnie do prawie miliona wyświetleń :) To tylko Wasza zasługa i strasznie dziękuję. 
Dziękuję również za wszystkie 4472 (jak na tę chwilę) komentarze!
I przepraszam, że czasem rozdziały nie pojawiały się wtedy, kiedy Wam obiecałam, postaram się teraz lepiej rozplanować sobie pracę nad tłumaczeniem, jednakże co za tym idzie, będziecie musieli troszkę poczekać.
Zwinnie przechodzę do kolejnego punktu wystąpienia. Niniejszym oświadczam, IŻ "Cold" ma już swoją kontynuację w postaci drugiej części pod dźwięczną nazwą "Chills", oczywiście tej samej autorki :) 
Drugą część, czyli "Chills" jak już wspomniałam, również będę miała przyjemność tłumaczyć. 
Gwoli wyjaśnienia, tłumaczenie Chills pojawi się na innej stronie, do której OCZYWIŚCIE dostaniecie link, jak tylko skończę nad nią pracę. Link podam na twitterze, ale tutaj też. Prawdopodobnie stworzę zakładkę, gdzie będzie link, ale jeszcze nie wymyśliłam jak to właściwie zrobić, więc nie wiem. Na Darku pewnie też napiszę o tym linku (lolz, nie ma to jak autoreklama). Podsumowując nie bójcie sie, link z pewnością dostaniecie. :)
PS. też będzie ograniczenie wiekowe, ale mam nadzieję, że tym razem uniknę już pytań i próśb, żeby je wyłączyć ;)
POSTARAM SIĘ dojść do ładu z blogiem dla Chills do środy i wtedy zamieszczę na nim trailer opowiadania i prolog, jednak na rozdziały będziecie musieli trochę poczekać, gdyż jak wspomniałam, chciałabym najpierw przetłumaczyć sobie kilka do przodu (na tę chwilę Chills liczy 11 rozdziałów), żeby móc dodawać je regularnie i bez opóźnień wywołanych nagłym brakiem czasu, czy nawałem innych zajęć, czy moimi znajomymi domagającymi się spędzenia ze mną trochę czasu. Nie wiem ile ta "przerwa" miałaby potrwać, pi razy oko myślę, że coś koło dwóch tygodni. Myślę, że będziecie w stanie wytrzymać ten okres czasu :) wierzę w Was. 
To by było na tyle dzisiaj i jeszcze raz OGROMNE DZIĘKI, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy, że moje tłumaczenia przyciągają tak wiele osób, co oczywiście jest główną zasługą wspaniałych autorek :)
KOCHAM WAS I DZIĘKI DZIĘKI DZIĘKI JESZCZE RAZ I STO LAT, STO LAT, a nie, to nie ta impreza lolz xD.

Rozczuliłam się odrobinę i aż mi się oczy zaszkliły, ech.... 
lulz xD






mam wrażenie, ze jeszcze o czymś zapomniałam, no cóż, wyjdzie w praniu. LUV YA NIGERY. 

sobota, 21 września 2013

Rozdział 36.

Frustracja, to jedyne co teraz czułam. Mała ilość snu w ostatnich dniach strasznie dawała mi się we znaki. Leżałam na łóżku, wpatrując się w ciemny sufit przez prawie całą noc i rozpamiętując to, co wydarzyło się podczas bójki. Zayn spał przy moim boku, wtulając się w moją talię, jakby bał się, że mu gdzieś ucieknę. Z każdym moim najmniejszym ruchem jego ręce wokół mojego ciała coraz bardziej się zacieśniały, powstrzymując moje wszelkie manewry. Nawet kiedy śpi, jest na tyle uparty, żeby nie dać mi się nigdzie ruszyć. Ostrożnie przechyliłam głowę, by zobaczyć, czy czasem już nie wstał. Nikłe światło wpadające między moimi zasłonami, pozwoliło mi dostrzec jego rysy twarzy. Spał.
Rozcięcie na jego wardze było małe, ale podejrzewam, że będzie nieco bardziej irytujące, gdy przyjdzie mu cokolwiek zjeść. Jego kości policzkowe wyglądały kurewsko marnie i podejrzewam, że będzie go bardzo boleć, gdy wstanie. Nie widziałam co z jego okiem, bo było zbyt ciemno, ale gdy rzuciłam wzrokiem na jego żebra, aż zachłysnęłam się powietrzem. Były okropnie posiniaczone. Przejechałam dłonią po obolałym miejscu. Zrobiłam to z największą delikatnością, jaką tylko mogłam z siebie wyiskać. Mój dotyk przypominał pewnie powiew lekkiego wietrzyku. W międzyczasie zauważyłam jak moja ręka drży. Nawet nie chciałam wyobrażać sobie jak musi wyglądać Devon. Moje palce nadal delikatnie wędrowały po jego posiniaczonym ciele, a ja myślałam tylko o tym, że to wszystko to moja wina.
W ułamku sekundy Zayn złapał mnie za nadgarstek i zakrył moje usta dłonią, uciszając mój przestraszony oddech. Przez kilka sekund patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Shhh... -  powoli wycofał swoją dłoń, a ja niepewnie złapałam oddech. Co to miało być?
- Ja...
- Przepraszam. - bąknął, przerywając mi.
- Wszystko okej? - zapytałam ostrożnie.
Skinął głową.
- To tylko sen.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam się uspokajać, wyczuwając jednak, że nastrój Zayna nadal nastawiony był na najwyższą czujność.
Nikłe światło padało na jego smukłą sylwetkę, gdy usiadł na łóżku i przeczesał swoje włosy palcami. Wyglądał, jakby starał się przypomnieć sobie jak się tu znalazł, mimo tego, że wyraz jego twarzy był kompletnie obojętny. Zaczął rozglądać się po pokoju.
- Nie chciałam cię obudzić. - powiedziałam nieśmiało.
- Spałaś? - zapytał oschłym tonem.
- Nie bardzo.
- Jak długo już tak leżysz? - rzucił przez ramię. Jego głos był lekko ochrypły i stanowczo zbyt seksowny, jak na tę porę dnia.
- Kilka godzin. - przyznałam.
Westchnął cicho i wydawało mi się, że jest poirytowany.
- Musisz spać.
Co? Jest zły? Nawet po.... seksie? Przecież nigdy nie złości się po seksie.
- A myślisz, że co próbowałam robić przez ostatnie dwie godziny? - wymamrotałam poddenerwowana.
- Która godzina? - bąknął tym swoim popisowym, chłodnym tonem, nadal na mnie nie patrząc.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Wcześnie. Może piąta nad ranem.
- Muszę iść.
Co?
- Ale przecież jest dopiero piąta? - odparłam skonsternowanym tonem. To znaczy wydaje mi się, że jest ta godzina.
- Przestań. - warknął poirytowany. Jednym zwinnym ruchem odciągnął pościel ze swojego ciała i w mgnieniu oka stał już przy łóżku zakładając na siebie spodnie. Lekko uniosłam jedną brew. Bez bielizny?
- Więc idziesz? - rzuciłam cicho.
- Tak.
- O piątej nad ranem? - dodałam sarkastycznie. Usiadłam na materacu, podciągając białe prześcieradło do swojej klatki piersiowej i sięgnęłam do lampki stojącej na stoliku obok. Od razu tego pożałowałam. Jasne światło tylko dodatkowo wkurzyło Zayna, ukazując przede mną jego posiniaczone ciało. Nie mogłam oderwać wzroku od jego poranionego brzucha, ale jego nagły, surowy ton głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Mam ci to dać na piśmie, żebyś zrozumiała, Victoria? - uniósł swoje brwi wpatrując się we mnie z rosnącą irytacją i oczekując chyba mojej odpowiedzi na to jego głupkowate pytanie.
- Ale przecież jest tak wcześnie. - przewrócił oczami, po czym przysiadł na końcu mojego łóżka by założyć swoje skarpetki.
- Co z tego... Kiedy zaczyna ci się miesiączka?
Co? Zaczerwieniłam się, a on spojrzał ponad swoim ramieniem czekając na moją odpowiedź. Niezbyt osobiste to pytanie?
- W przyszłym tygodniu. - przyznałam nieśmiało.
Skinął głową i zabrał się za zakładanie swojej drugiej skarpetki.
- Jak długo masz już wszczepiony implant?
Dlaczego zadaje mi takie osobiste pytania?
- Dwa lata.
Zastygł w miejscu i ponownie spojrzał na mnie ponad swoim ramieniem z całkowicie kamiennym wyrazem twarzy.
- Starcza na trzy lata. - dodałam szybko, a on wyraźnie się rozluźnił i odetchnął z ulgą.
- Zaniepokojony antykoncepcją? - rzuciłam żartobliwie.
- Przez moment byłem, ale już nie jestem. - bąknął - Idź spać.
- Ale, kiedy ja nie mogę.
- Jezus, Victoria! Czy ty, kurwa, możesz po prostu położyć się spać? - popatrzył na mnie ciskając piorunami na lewo i prawo.
Ej, o co mu chodzi? Przecież nic nie zrobiłam.
Nie mogę poradzić sobie z tymi jego ciągłymi zmianami nastrojów. Kiedy już myślę, że go znam on wyskakuje z tekstami po których czuję się, jakbym dostała od niego z liścia. Nie mogę za nim nadążyć. Czy mogłabym przeprowadzić z nim chociaż jedną konwersację, podczas której nie byłby na mnie zły z nie wiadomo jakiego powodu?
- Nie patrz tak na mnie. - rzucił cicho podnosząc z ziemi swoją koszulę.
Spiorunowałam go wzrokiem po czym fuknęłam pod nosem i z powrotem opadłam na łóżko. Wracam do poprzedniego widoku. Biały sufit to jedyne co teraz widziałam.
- Dlaczego jesteś na mnie taki zły? - zapytałam półgłosem, czując nagły przypływ odwagi.
Nie odpowiedział, zachowując wszystkie swoje myśli dla siebie. Chodził w ciszy po pokoju i zbierał swoje rzeczy. Tak wiele pytań, a tak mało czasu. Z mojej ograniczonej perspektywy zauważyłam, że stoi obok łóżka. Wyprostowany, spięty z idealnie zarysowanymi ramionami.
- Nie jestem na ciebie zły. - zmarszczył czoło, sięgając po swój Malik Cell.
Skonsternowana uniosłam brwi, ale on nadal skupiał się na swoim telefonie.
- Al..ale, ty zawsze jesteś na mnie zły. - wyznałam i wreszcie uniosłam się na łokciach, by ponownie usiąść. Przerwał na chwilę baczne obserwacje ekranu swojego telefonu i popatrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Nie. Wcale nie jestem. - jego głos znowu stał się bardziej szorstki - Dlaczego tak myślisz? - zapytał przechylając swoją głowę w bok.
- Serio pytasz?
- A widziałaś kiedyś, żebym nie był serio, Victoria? - zmrużył swoje oczy przyglądając mi się z pożałowaniem.
Spuściłam wzrok na swoje nerwowo splecione palce.
- Chciałam tylko powiedzieć, że każda nasza rozmowa wiąże się z jakąś złością, którą do mnie żywisz, a ja kompletnie nie mam pojęcia dlaczego.
- Może, gdybyś słuchała co do ciebie mówię i nie była taka uparta, nie musiałbym się tak denerwować za każdym razem.
Aż cała się spięłam, gdy chęć odwetu zaczęła budować w moim wnętrzu, ale ustąpiłam. Z powrotem opadłam na łóżko w poczuciu kompletnej klęski i westchnęłam, jakbym przegrała jakąś sromotną kłótnię, której nawet nie chciało mi się zaczynać.
- Nie musisz sobie tym zawracać głowy. - bąknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
- Nie jestem na ciebie zł...
Szybko chwyciłam poduszkę na której opierałam swoją głowę i z wielkim impetem rzuciłam w Zayna. Aż się wzdrygnął, ale sekundę później na jego ustach pojawił się nikły uśmieszek, co tylko jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
- Nie chce tego teraz wysłuchiwać. Jest piąta nad ranem. Jestem zmęczona! Nie spałam porządnie od kiedy wyjechałeś z Ameryki i nie mogę poradzić sobie z tymi wszystkimi rzeczami! I mógłbyś się przestać tak głupkowato uśmiechać? - zgromiłam go wzrokiem, a on nadal uśmiechał się pod nosem. Pochylił się wielką gracją i chwycił poduszkę leżącą na ziemi, po czym ułożył ją z powrotem na łóżku. Nie odezwał się ani słowem, ale cały czas wyglądał na nieźle rozbawionego.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że właśnie rzuciłaś we mnie poduszką. - powiedział w końcu Zayn.
- Ciesz się, że to nie była moją ręka.
Uśmiechnął się szeroko ukazując mi ten swój piękny popisowy uśmiech. Z czego on się cieszy?!
- Och, Victoria... - westchnął cicho, a lekkie rozbawienie nadal błyszczało w jego tęczówkach. Te jego pieprzone zmiany nastrojów! Może on ma okres? - Co ja mam z tobą zrobić?
- Przestań. - rzuciłam poirytowana, ale on nie wydawał się tym zbytnio przejęty.
- Nie złość się na mnie. - szepnął i delikatnie cmoknął mnie w usta, co od razu wgniotło mnie w ziemię. Zresztą jak zwykle, jego pocałunek sprawił, że cała moja złość gdzieś zniknęła, a jedyne na czym się skupiałam to mój świat wewnętrzny. Jakimś cudem wróciłam do rzeczywistości i kładąc dłonie na jego torsie, odepchnęłam go od siebie.
- Nie! Nie możesz cały czas mi tego robić! - bąknęłam cały czas lekko odurzona jego zapachem. Jego twarz była praktycznie zaraz przy mojej i czułam, że tracę grunt pod nogami.
- A co ja takiego robię? - niewinnie wzruszył ramionami, ale dostrzegłam jego rozszerzające się źrenice - Nie przygryzaj wargi.
Przygryzałam wargę? Cholera.
- Jesteś już chyba gotowy do wyjścia.
Zayn zmarszczył brwi.
- Wyganiasz mnie już?
- Przecież i tak już miałeś zamiar wyjść.
- Tak było, zanim powiedziałaś mi jak się czujesz.
Co? Głośno przełknęłam ślinę.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Victoria, nie wyjdę, jeśli czujesz się urażona przez to jak cię traktuję. Moim zadaniem jest upewnić się, że wszystko jest z tobą w porządku. - usiadł obok mnie i odetchnął głęboko - Nie chcę, żebyś spadła ze schodów, które dla ciebie wybudowałem. Przepraszam, spróbuj mnie zrozumieć. Ja naprawdę się staram.
Fuknęłam poirytowana i podniosłam na niego wzrok. Jego wyraz twarzy był kamienny, jak zwykle.
- Przepraszam. - bąknęłam nieśmiało zdając sobie sprawę z mojego nagłego wybuchu.
- Nie masz za co. - potrząsnął głową, a ja skupiłam się na rozcięciu na jego policzku.
- Mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie?
Skinął głową, a ja szybko wypuściłam wargę spomiędzy swoich zębów.
- Dlaczego pozwoliłeś mi wczoraj mieć kontrolę? - zapytałam, gdy moja ciekawość wzięła górę. Nie mogę powiedzieć, że mi to przeszkadzało, bo bym skłamała. Dominacja, którą w jakimś małym stopniu nad nim sprawowałam przeniosła mnie na całkiem nowy poziom.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - Zayn zamrugał kilkakrotnie przypatrując mi się uważnie przez przymrużone powieki, po czym wyprostował się, a ja skinęłam głową.
- Devon i to w jakim stanie mnie widziałaś... - zamilkł na chwilę opuszczając wzrok. Zmarszczył czoło i z powrotem na mnie popatrzył. - Byłem taki wściekły na siebie i na to wszystko, że nie wiedziałem jak daleko będę mógł się posunąć. Normalnie właśnie tak by to wyglądało, nie miałbym żadnych zahamowań, ale z tobą, Victoria... To całkiem co innego. Musiałem pozwolić ci przejąć kontrolę, bo sam siebie nie potrafiłem kontrolować. Mogłem cię skrzywdzić. Może nie fizycznie, ale psychicznie. - znowu opuścił wzrok i wyglądał jakbym zmagał się z poczuciem winy.
- Nie mogłeś ufać samemu sobie, bo myślałeś, że możesz zrobić mi krzywdę? - zmarszczyłam brwi, a on zrobił to samo - Zayn, wiem, że mnie nie krzywdzisz. Ufam ci.
- Devon wyrył w twojej psychice blizny nie do zagojenia, więc uprawiając ten typ stosunku seksualnego, nie chcę ryzykować.
- Wiem o co ci chodzi, ale kontrakt? Masz swoje potrzeby, a teraz kiedy jasno powiedziałeś o co chodzi, jak możesz myśleć, że sprostam twoim wymaganiom, jeśli nie potrafię nawet wytrzymać...
- Wiem, Victoria. Nie mam zamiaru przeginać do tego stopnia, że mnie zostawisz. Chcę po prostu wypróbować twoje limity, ale ten kręcący się w pobliżu dupek, wcale nie ułatwia mi sprawy. - przerwał mi w pół zdania. Gwałtownie przeczesał swoje włosy palcami, po czym wyjął swój telefon, by sprawdzić godzinę.
- Naprawdę myślisz, że może być aż być aż tak źle? No wiesz, z tym twoim...- zaciekawiona uniosłam brew.
- Och, Maleńka. Nie masz pojęcia jak daleko cię zabiorę.
Fuknęłam cicho i uniosłam brodę do góry, a on uśmiechnął się lekko.
- Słuchaj, widzę w jaki sposób reagujesz, kiedy cię całuję, za każdym razem, kiedy cię dotknę, albo w ciebie wchodzę, Victoria. Wszystko to widzę. Strach zawsze gdzieś majaczy w twoich oczach. Ale ostatniej nocy, kiedy przejęłaś kontrolę to było całkiem nowe doświadczenie. Jakbym patrzył na kompletnie inną osobę, która dopiero co obudziła się do życia. Podobało ci się dosłownie wszystko, co było z tym związane. Kontrola, dominacja, twój orgazm, dość wzmożony. Przyznaj się, Victoria. Podobało ci się to w każdym najmniejszym aspekcie.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, próbując ukryć swoje emocje, ale nie udało mi się. Założył pasemko włosów za moje ucho rozpraszając mnie swoim dotykiem i hipnotyzującymi oczyma.
- Lider szkoli liderkę. - szepnął, a kąciki jego ust lekko zadrżały, po czym się uśmiechnął - Stworzyłem potwora.
- Ałć! Potwora? Nie mogę się z tym nie zgodzić, ale... - zamilkłam na chwilę oddychając nerwowo i z trudem przełykając ślinę - Wracając do kontraktu. Wydaje mi się, że z uwagi na to, że jest to okres próbny, nie powinieneś sie przy mnie powstrzymywać. Wiesz co mam na myśli... To wszystko jest na próbę, więc powinieneś pokazać mi wszystko i to, jak normalnie zachowywałbyś się w takiej sytuacji. Tak, jakbyś traktował mnie jak swoją partnerkę seksualną i wszystko czego od niej oczekujesz, tak?
Jego oczy rozbłysły emocją, której nie byłam w stanie rozczytać. Szczęście? Podekscytowanie?
- Victoria, mimo, że bardzo podoba mi się ten pomysł, właśnie przed chwilą jasno powiedziałem ci dlaczego nie mogę pieprzyć się z tobą tak ostro, jakbym to robił, gdybyś nie była skrzywdzona przez swoją przeszłość. Musisz być na to przygotowana. Psychicznie.
- Okej. Pomijając sprawę seksu. - wyrzuciłam rękę w powietrze w geście poirytowania - Jeśli mam podpisać, chcę wiedzieć na co się godzę. Traktuj mnie jak swoją partnerkę seksualną, nie wliczając tylko brutalnego, hardcorowego seksu, i spróbuję. - zamilkłam za późno gryząc się w język.
- Co spróbujesz? - podejrzliwie uniósł brew, ale dostrzegłam jego lekkie rozbawienie.
- Być ci posłuszną. - uśmiechnęłam się nieśmiało, a na jego twarzy wymalował się szeroki, podstępny uśmieszek.
- Dobrze, więc jeśli chcesz okresu próbnego, Victorio, powinienem ci go dać. Kary, posłuszeństwo i dyscyplina. Da radę to pani wytrzymać, panno Greene?
Wróciliśmy do panny Greene?
Uniosłam brew, czując jakby rzucał mi wyzwanie.
- Oczywiście, panie Malik.
- Grzeczna dziewczynka. Teraz chcę, żebyś mi odpowiedziała na jedno pytanie. Szczerze. Ufasz mi?
- Tak.
- Victoria, musisz mi ufać. Wszystko się zmieni. Nie będę się już powstrzymywał.
- Ufam ci.
Zamilkł na moment i spuścił wzrok na swój telefon.
- Muszę iść. Mark już tu jest.
- Kiedy...
- Ach, nie... Nie powiedziałem, że możesz mówić. - jego głos był niski, gdy rzucał to swoje ostrzeżenie.
Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale znowu mnie uciszył. Przewróciłam oczami, już wiem do czego zmierza. Więc dosłownie, będzie miał kontrolę nad wszystkim co robię?
- Możemy zobaczyć się w południe? - zapytał.
- Tak.
- Tak co, Victoria.
Odetchnęłam powoli, a moje nozdrza mimowolnie się rozszerzyły.
- Tak, proszę pana. - nie minęła nawet minuta, a on już mnie wkurwia.
- Dobrze. Preferowałbym u mnie, a skoro twoje auto nie jest sprawne, Blaise odbierze cię stąd. Myślę, że powinniśmy przedyskutować pewne aspekty kontraktu podczas lunchu.
Poirytowana przewróciłam oczami, na co chwycił mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała.
- Niech Bóg się nad tobą zlituje i pomoże ci przestać wywracać tymi cholernymi oczami, Victoria. - linia jego szczęki była ostro zarysowana i dzięki temu wiedziałam, jak mocno zaciska swoje zęby, cedząc przez nie każde pojedyncze słowo wypływające z jego ust. Na kilka sekund wstrzymałam oddech.
- Fakt, że jesteś przykryta tylko tym cienkim materiałem strasznie mnie frustruje. Południe? - zapytał, nagle czymś wyraźnie zamyślony.
- Południe. - potwierdziłam, ciaśniej przyciskając białe prześcieradło do klatki piersiowej.
Niespodziewanie i szybko wpił się w moje usta. Zaskoczona odsunęłam się do tyłu, ale zwinnie przyciągnął mnie s z powrotem do swojego torsu. Jego język posiadł moje usta, gdy pogłębił pocałunek. Nasze zęby otarły się o siebie, gdy jego zachłanność jeszcze bardziej się zaogniła. Odsunął się po chwili, kciukiem pocierając moją dolną wargę i opierając się swoim czołem o moje.
- Jeśli zdecydujesz się gdzieś wyjść, daj mi o tym znać. - wyszeptał. Jego głos był przepełniony uwodzicielską nutą, która od razu sięgnęła głęboko do miejsca w moim wnętrzu, o którym jeszcze jakiś czas temu nie miałam pojęcia, a odkryłam je tylko dzięki Zaynowi.
Skinęłam głową, niepewnie siląc się na oddech, który wstrzymywałam od dłuższego czasu. Zayn przejechał palcem po moim policzku, aż dotarł do linii mojej szczęki. Wszystko moje zmysły skupione były na tym jego jednym palcu i na tym, jaką siłą skrywał w swoim dotyku.
- Wyglądasz na podnieconą, Victoria. Powinienem coś  z tym zrobić. - przechylił głowę z chytrym uśmieszkiem, a jego oczy, jakby skrywały jakiś sprośny sekret - Ale niestety, muszę iść. - Co?! Nie!
Zayn lekko cmoknął mnie w usta, po czym wyprostował się, a na jego twarzy ponownie wymalował się ten przebiegły, pełen zadowolenia z samego siebie uśmiech.
- Nie zabawiaj się ze sobą, kiedy mnie nie będzie. W całości należysz do mnie. Do południa. - przypomniał i z wielką gracją ruszył do drzwi, zostawiając mnie samą. Oddychałam ciężko, byłam sfrustrowana seksualnie i chciałam więcej.
- Nara, Maleńka. - szepnął i zniknął za szybko, bym mogła zareagować.
Jak ja mam spać, kiedy czuję się tak pobudzona?!

***

- Już wyszedł? - Amber zapytała z buzią pełną płatków śniadaniowych.
- No. - ziewnęłam zaspana - Wcześnie rano.
Zamilkła na chwilę wyłączając telewizor. 
- Lepiej się już dzisiaj czujesz? No wiesz, po tym co stało się wczoraj.
Skinęłam głową.
- Trochę. Po prostu się przestraszyłam, jak zobaczyłam, jak Zayn bije się z Devonem. To była regularna walka. Zayn ma wielkiego siniaka na żebrach, a na dodatek nic sobie z tego nie robi. 
- To koleś. Oczywiście, że nie będzie robił z tego wielkiego problemu. Zresztą on mnie nie obchodzi, martwię się tylko o ciebie. Devon cię dotknął?
- Nie.
- Zayn zajął się tobą wczoraj?
Niepewnie przełknęłam ślinę. 
- Tak, dlaczego pytasz?
- Bo się o ciebie martwię. Czy wy już.. no wiesz, jesteście parą?
Wzruszyłam ramionami.
- Znajomymi, którzy uprawiają seks. 
- To jak się wczoraj zachowywał... No nie wiem, czy uważa cię tylko za znajomą. Martwił się o ciebie. 
Przewróciłam oczami i przygryzłam wargę, podczas gdy ona akurat podnosiła miskę do ust i dopijała z niej pozostałe po płatkach mleko. 
- Dlaczego jesz płatki o tej porze? Już prawie czas na lunch.
- Późne śniadanie. - uśmiechnęła się - Powinnaś zacząć szykować się do wyjścia.
- Jestem gotowa. - zakręciłam się w kółko własnej osi, a ona zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. 
- Re. Idź do mojej szafy i weź sobie jakąś sukienkę. Nie pójdziesz w jeansach. 
- Nie pójdę w sukience. 
- Właśnie, że pójdziesz. - wstała i chwyciła mnie za rękę ciągnąc po schodach do jej sypialni. Mruknęłam niezadowolona siadając na jej łóżku. 
- Na dworze i tak jest gorąco. Przestań marudzić. - rzuciła w moją stronę sukienkę, a ja posłałam jej pełne poirytowania spojrzenie - Zakładaj.
- Dobra. - fuknęłam i szybko wskoczyłam w materiał, którym przed chwilą we mnie rzuciła - Nie, nie wyjdę w niej...
- Amber zmarszczyła brwi przerzucając moje włosy za jedno ramię. 
- Jezus, Re... Co on ci zrobił?
Skonsternowana zmarszczyłam czoło i spojrzałam w dół na swój dekolt. Moja skóra pokryta była małymi siniakami. Co?! Miałam pełno malinek na całym dekolcie. Odsunęłam się od Amber i szybko ściągnęłam z siebie sukienkę, zamiast niej nakładając swoją koszulkę, zanim zdążyłaby powiedzieć coś jeszcze.
- Dość dużo tych malinek. - powiedziała zszokowana moją posiniaczoną skórą.
- Nawet nie wiedziałam, że jej mam. - bąknęłam zawstydzona, wciągając na swoje nogi jeansy.
- Jeśli miałabym wyrazić swoje zdanie, to muszę powiedzieć, że on kompletnie cię zdominował. Gdzie się podziała twoja niezależność?
- Nie mów tak, Amber. - westchnęłam i usiadłam obok niej na łóżku - Nadal zachowuje swoją niezależność. - uśmiechnęłam się lekko, na co ona zdziwiona uniosła brwi.
- Okej, skoro tak twierdzisz. - zmrużyła oczy przyglądając mi się podejrzliwie i jak na zawołanie usłyszałyśmy pukanie do drzwi dobiegające z dołu. Odetchnęłam z ulgą.
- Proszę cię, załóż sukienkę. Mam ładną, koronkową, która zakryje twój dekolt. Proszę! 
- Nie, nie mam już czasu. Blaise już tu jest. 
- Okej! Dobra, bądź dalej uparta! Kocham cię!
- Ja ciebie też! - krzyknęłam z dołu. Po drodze chwyciłam z wieszaka swoją kurtkę i otworzyłam drzwi. Przywitał mnie widok Blaise'a w idealnie skrojonym garniturze, stał tam z jak zwykle, kamiennym wyrazem twarzy.
- Dzień dobry, panno Greene. - przywitał mnie ciepło. 
- Cześć, Blaise. Proszę, mów mi Re. - odpowiedziałam przymilnie naciągając kurtkę na ramiona. Przeprosił i poprowadził mnie znajomego, czarnego Audi SUV'a zaparkowanego na moim podjeździe. Podróż przebiegła w komfortowej ciszy. Minęliśmy centrum Londynu i skierowaliśmy się w stronę jednego z budynków Hyde Parku. Blaise zatrzymał się przy windach na podziemnym parkingu, po czym odeskortował mnie do samego jej wnętrza i po tym jak wcisnął kod, wycofał się i wsiadł z powrotem do auta, zostawiając mnie samą.
Wkurzająca muzyka roznosząca się po wnętrzu windy działa mi na nerwy, co nie pomagało moim dodatkowo rozbieganym myślom. Moje serce waliło tak szybko, że niemal namacalnie czułam, jak wyrywa się przez moją skórę. Jego rytm przyspieszał jeszcze bardziej, z każdym kolejnym piętrem zbliżającym mnie do penthouse'u. Zastanawiałam się o ile zmieni się jego zachowanie, teraz, gdy ma mnie traktować jak jedną z nich, swoich poprzednich partnerek seksualnych. 
Metalowa płyta rozsunęła się, a ja wstrzymałam oddech widząc mahoniowe drzwi. Ruszyłam do przodu, uchylając potężną drewnianą powłokę. Przywitał mnie widok przestronnego salonu, który Zayn nazywa domem. Usłyszałam jakieś głosy dobiegające z wnętrza i stanęłam w miejscu lekko skonsternowana i rozkojarzona.
- Panno Greene. - rzucił Mark, na co podskoczyłam lekko. Uśmiechnął się ciepło i poprowadził mnie w stronę kuchni. Z każdym kolejnym krokiem, głosy, które wcześniej słyszałam w postaci nieskładnego mamrotania stawały się coraz wyraźniejsze. 
- Victoria Greene, proszę pana. - odezwał się Mark, a ja wyłoniłam się zza jego sylwetki.
- Victoria. - mruknął Zayn. Wyglądał na lekko zdziwionego. Cóż się tak dziwi?
Przeszłam kawałek dalej i moim oczom ukazała się Emma. Momentalnie stanęłam jak wryta. Co tu, do cholery, robi Emma? Myślałam, że jest jeszcze w szpitalu. 
Mocno zacisnęłam zęby, podczas gdy ona mierzyła mnie od góry do dołu. Jej błyszczące blond włosy idealnie okalały jej twarz. Jedną rękę miała w temblaku, a małe zacięcia i siniaki z twarzy zniknęły, pewnie pod pokaźną warstwą makijażu. Wstała z gracją prostując swoją smukłą sylwetkę, za którą bez wahania bym zabiła. Była ubrana na czarno. Czarne jeansy, czarne koturny, czarna koszulka, a na to czarna skórzana kurtka. Cała na czarno, a do tego z włączonym trybem wrednej suki. Co się stało z tą bezbronną kobietą, nie dalej niż wczoraj, leżącą na łóżku szpitalnym? Zwolniła ją z obowiązków?
- Miło znowu cię widzieć, Victoria. - uśmiechnęła się do mnie podstępnie, po czym pociągnęła łyk wina musującego ze swojego kieliszka.
- Dzięki. - uniosłam jedną brew, a ona zmrużyła swoje oczy przyglądając mi się uważnie.
Zayn wstał i ruszył w moją stronę. Jego włosy poburzone były o wiele bardziej niż zwykle, a towarzystwo tej kobiety dodatkowo przyprawiało mnie o wewnętrzne łkanie. Bez żadnego przywitania czy zbędnych wstępów, wręczył mi kieliszek wina i westchnął pod nosem.
- Wypij to. 
Głośno przełknęłam ślinę. No ja też cię witam!
- Nie zostanę długo. Chciałam tylko zobaczyć się z Zaynem. - odezwała się Emma.
To jakiś łagodniejszy sposób powiedzenia mi, że nie jestem tu mile widziana? 
- Nie kłopoczcie się moją obecnością. - wzruszyłam ramionami i pociągnęłam łyk z kieliszka. Chłodny płyn rozlał się przyjemnie po moim przełyku a wraz z nim jakby zniknęły wszystkie moje problemy. No właściwie nie wszystkie, bo Emma nadal tam była. Kiedy kątem oka spojrzałam na Zyna, przyglądał mi się uważnie błyszczącymi tęczówkami.
- Nie sprawiasz najmniejszego kłopotu. - Emma zmrużyła swoje oczy mierząc mnie uporczywie, na co odpłaciłam się tym samym. 
- Emma. - mruknął Zayn - Właśnie wychodziłaś. 
- Oczywiście, wychodziłam. - Emma przewróciła oczami. Och, nie radziłabym.
- Dobrze widzieć, że wracasz do zdrowia. - powiedział Zayn, przyciągając Emmę w przyjaznym uścisku, na co mimowolnie odwróciłam wzrok. Dlaczego ona tak strasznie mnie wkurwia?
- Dziękuję, bardzo chciałabym się jeszcze z tobą zobaczyć, Zayn. Mam nadzieję, że odbędzie się to bez niezapowiedzianych przeszkód. - ałć! Nóż wbity prosto w plecy!
- Później. - Zayn brzmiał na poirytowanego. Nienawidziłam podsłuchiwać. Przechyliłam kieliszek i dopiłam swój napój do końca, a Emma jeszcze żegnała się z Zaynem. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, Zayn podszedł do stołka barowego i usiadł przy wysepce kuchennej, gestem ręki wskazując, żebym zajęła miejsce obok niego. 
- Usiądź. - chciałam mu się sprzeciwić, ale wiedziałam, że nie mogę. Westchnęłam pod nosem i usiadłam na stołku, uparcie wpatrując się w butelkę z orzeźwiającym szampanem ustawioną przede mną. 
- Jak się masz?
O, teraz mnie pytasz?! 
- Dobrze. 
Zayn chwycił mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. 
- Uważaj na swoje zachowanie, Victoria. - ostrzegł niskim głosem, a jego oczy momentalnie pociemniały.
Zacisnęłam usta w cienką, prostą linię, a uścisk jego dłoni wokół mojego podbródka znacznie zelżał. 
- Spałaś coś, kiedy wyszedłem? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Nie.
Westchnął i sięgnął po butelkę z winem.
- Chcesz więcej? - skinęłam głową, a on ponownie napełnił mój kieliszek.
- Głodna?
- No. - nie.
- To dobrze, bo ja też. - Zayn wstał i otworzył podwójne drzwi szerokiej lodówki - Lubisz sałatkę Cezar z kurczakiem? - uśmiechnął się chłopięco, gdy spojrzał na mnie ponad swoim ramieniem.
- Właściwie to wszystko mi jedno. 
Wyciągnął z lodówki dwa talerze, po drodze dobywając jeszcze z szuflady dwa widelce, po czym ustawił jedzenie przede mną i przed sobą. Sałatka wyglądała na świeżo robioną.
- Pani Conrad przygotowała ją zanim przyszłaś. - powiedział potwierdzając moje domysły.
Pani Conrad? Ach, no tak. Jego gosposia, jak mogłam zapomnieć.
- Dobra. - przyznałam szczerze.
- Cieszę się, że tu jesteś, ale mam nadzieję, że pamiętasz. Musimy omówić sprawy związane z kontraktem. 
Powoli przełknęłam kęs kurczaka, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Skinęłam głową, na co przeprosił na moment i zniknął gdzieś, tylko po to by pojawić się z powrotem z jakimś folderem. Zmarszczyłam brwi, gdy usiał obok mnie. Nabrał do ust swojej sałatki i zaczął wertować kartki w skoroszycie. 
- Proszę. - podsunął mi kartkę, na której wypisane były granice względne i bezwzględne - Masz jakieś pytania?
Och, Boże. Co chwile sięgałam po wino, czytając kolejno granice bezwzględne i względne. 


Przełknęłam swoją dumę i odsunęłam od siebie talerz. Ponowne czytanie części kontraktu tylko przyprawiło o mdłości. Odchrząknęłam i wyprostowałam się na krześle cytując część granic względnych. 
- Um, co to jest fellatio
Uśmiechnął się pod nosem i wyglądał jakby ze wszystkich sił starał się nie wybuchnąć śmiechem. 
- Robienie loda. 
Och. Zaczerwieniłam się, a on przygryzł wargę. 
- Nie czuję się zbyt pewnie jeśli chodzi fisting analny, albo pochwowy. - Och, Boże... To mega krępujące.
- Okej. Więc fisting zaliczamy do granic bezwzględnych. Jeszcze coś?
Zaczęłam wiercić się niekomfortowo na krześle, podczas gdy on spokojnie pochłaniał swoje jedzenie. Jak on może jeść, kiedy rozmawiamy na tego typu tematy? 
- Kneblowanie. - bąknęłam półgłosem. 
- Kneblowanie? - zmarszczył czoło i ułożył ust a w dzióbek po jednej stronie twarzy - W granicach bezwzględnych? 
Skinęłam głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
- Zastanowimy się nad tym jeszcze. - westchnął, po czym ponownie wrócił do konsumowania swojej sałatki - Chciałabyś dodać coś jeszcze? 
- Stosunek analny? - szepnęłam.
- Nie wstydź się, Victoria. Wszystko jest w porządku. Stosunek analny może być bardzo przyjemny jeśli wie się jak trzeba się do tego zabrać. 
Co?
- Nie jestem zbyt chętna do tego, żeby mieć coś wciśnięte w moją pupę. 
- Kiedy tak o tym mówisz, faktycznie nie brzmi to zbyt zachęcająco. 
Kurwa, samo słowo anal nie brzmi zachęcająco! Przez moment wpatrywał się w moją twarz, jakby próbował rozszyfrować moje myśli. 
- Nad tym też się jeszcze zastanowimy. Nie dajesz mi zbyt dużego wyboru, Victoria. - postawił znak zapytania przy odnośniku stosunku analnego i kneblowaniu, po czym wykreślił z listy fisting  analny i pochwowy. 
- Połykanie nasienia chyba nie jest problemem? - uśmiechnął się do mnie, na co momentalnie spłynęłam krwistym rumieńcem - Wiesz co to kobieca ejakulacja? 
Zamrugałam kilkakrotnie ponownie się czerwieniąc. 
- Nie. - przyznałam nieśmiało.
- Muszę więc dopisać to do mojej listy rzeczy, które mam zrobić. - mrugnął do mnie jednym okiem.
- Co?
- Nie martw się, Victoria. Masz wrażliwe brodawki. Coś jeszcze?
Pokręciłam głową.
- Nie musimy dyskutować o twoim braku wytrzymałości, a jak się czujesz w temacie zabawek erotycznych? - oczy Zayna pociemniały i zauważyłam, że jest wyraźnie rozbawiony. Od razu przypomniałam sobie o małym wibratorze bieliźnianym, które użył, żeby mnie ukarać. I o upokorzeniu z którym przyszło mi się zmierzyć. 
- Raczej mam do tego obojętny stosunek. 
- Wezmę to za entuzjastyczne tak. - uśmiechnął się i przewrócił stronę, posyłając mi w międzyczasie oczko, od którego prawie od razu padłam na kolana.
- Wibratory, zatyczki analne, dildo. Nie przeszkadza ci to, tak?
Przygryzłam wargę i nieśmiało pokiwałam głową. 
- Co się kryje pod kategorią inne?
- Dowiesz się w przyszłości. Kary i dyscyplinowanie.
Znowu zaczęłam wiercić się na krzesełku. To jest dopiero gówniana sprawa.
- Jest tu coś co ci się nie podoba? Poza kneblowaniem, oczywiście.
- Publiczne upokorzenie. 
Fuknął pod nosem i pociągnął łyk swojego wina. 
- Popracujemy nad tym. 
- Już raz narobiłeś mi wstydu. 
- Na tym właśnie polega kara, Victorio. To się więcej nie powtórzy, jeśli będziesz mnie słuchać. Coś jeszcze?
- Jak mocno będziesz mnie gryzł? 
- Nie tak mocno jak myślisz. Umysł nad materią. 
- Okej. 
- Jedzenie i syropy. Jakieś przeciwwskazania? 
Pokręciłam głową, a on wyprostował się na stołku. 
- Dobrze, to by było na tyle. Na razie. Nie rozumiem czemu jesteś taka wstydliwa w tym temacie. - uśmiechnął się lekko chowając papiery z powrotem do folderu, po czym odsunął od siebie teczkę. 
- Nie codziennie przychodzi mi konsultować kontrakt seksualny. - odpowiedziałam.
- Słuszna uwaga. Dokończ swój posiłek, Victoria. 
- Straciłam apetyt. - bąknęłam, a on zmierzył mnie piorunującym wzrokiem. 
- Dobrze. Idź do siebie do pokoju i rozbierz się. Stań przy końcu łóżka, przodem do drzwi łazienki z twarzą skierowaną ku podłodze i dłońmi zaplecionymi za plecami. Masz się nie ruszać, ani nawet nie drgnąć, gdy usłyszysz jakiś dźwięk. I trzymaj buzie na kłódkę. Zrozumiałaś? 
Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, od czasu do czasu intensywnie mrugając. Czekałam, aż powie, że to tylko żart, ale wnioskując po jego poważnym wyrazie twarzy i surowym tonie, daleko mu było do żartowania. 
- Tak jest, proszę pana. - odparłam i ruszyłam na górę. Cały czas myślałam tylko o tym, co ma zamiar zrobić mi tym razem. 
Kiedy znalazłam się w pokoju od razu zamknęłam za sobą drzwi i zawahałam się zanim zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. W końcu jednak się przemogłam. Stanęłam przy końcu łóżka z nisko spuszczoną głową i rękoma splecionymi za plecami. Byłam kompletnie naga. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych i wkrótce zamykanych drzwi, chwilę później rozległy się kroki. Oddech miałam tak głośny, ze całkiem zawładnął moim ciałem. Mimo mojej ograniczonej widoczności dostrzegłam przed sobą stopy. 
- Och, nie masz pojęcia jak nieodparcie wyglądasz. - szepnął Zayn, a jego głos przesiąknięty był czystym pożądaniem - Na kolana. - ton jego głosu momentalnie stał się surowszy, na co od razu opadłam na kolana. Usłyszałam jak siłuje się z jakimś materiałem, a chwilę później jego koszula wylądowała tuż obok mnie na podłodze. Delikatnie pogładził mnie po policzku, po czym wplótł swoją dłoń w moje włosy i gwałtownie za nie pociągnął, zmuszając mnie całą swoją siłą i stanowczością bym na niego spojrzała. Przyglądał mi się z góry czarnym, żarliwym wzrokiem. Wolną ręką powoli rozsunął suwak swoich spodni, a mi oddech uwiązł w gardle. 
- Trzymaj swoje ręce za plecami. Otwórz buzię, Maleńka. 
Powoli włożył swojego twardniejącego penisa do moich ust. Zamknęłam oczy spodziewając się jakichś odruchów wymiotnych, spowodowanych zadławieniem się jego wielkością, ale tak się nie stało. To też zalicza się do kneblowania? Może to wcale nie jest takie złe. Zaczęłam niespiesznie poruszać swoim językiem wokół jego erekcji, słysząc co chwilę ciche, gardłowe mruknięcia. Wepchnął swoje penisa głębiej w moje usta, aż poczułam jak jego główka dotyka tylnej ściany mojego gardła. Zadławiłam się lekko, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Zamiast tego cofnęłam swoją głowę, próbując zaczerpnąć głębszy oddech, ale Zayn szybko z powrotem wsunął swojego penisa do moich ust. 
Delikatnie polizałam jego główkę i wzięłam go całego do buzi. W górę i w dół poruszałam głową dostarczając mu przyjemności, aż w końcu ponownie wbił się wszedł w moje usta gwałtownie na tyle, że zakrztusiłam się i momentalnie cofnęłam głowę, gdy w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Tym razem już nie powtórzył swojego gestu. Odsunął się i podchodząc do łóżka ściągnął z niego pościel. 
- Wstań i połóż się na łóżku. Na plecach z rękami rozłożonymi na boki. - wymamrotał ochrypłym głosem. 
Wstałam niepewnie chwiejąc sie na nogach i wykonałam jego polecenie. Chwilę później Zayn chwycił mój prawy nadgarstek i przypiął do niego srebrne kajdanki, unieruchamiając moją rękę przy wezgłowiu łóżka. 
- Wystarczająco ciasno? - szepnął.
Pociągnęłam lekko za metal, a on momentalnie wbił się w moją skórę, powodując nieprzyjemne uczucie. Skinęłam głową w odpowiedzi na jego pytanie, po czym dokładnie to samo zrobił z moją drugą ręką. Leżałam na łóżku kompletnie bezbronna. Moje dłonie były jedynym łącznikiem między mną a Zaynem, mogłam go nimi dotykać i dzięki temu czułam się odrobinę pewniej. 
- Testuję twoje granice, Victoria. - odezwał się stając przy końcu łóżka. Moje serce waliło jak oszalałe, oddech miałam postrzępiony a krew w żyłach aż się gotowała. Adrenalina chyba jeszcze nigdy w życiu  nie sprawiła, że czułam się tak pełna życia. 
- Hasła bezpieczeństwa, Victoria. Pamiętasz je? Czerwony i niebieski. Czerwony, każe mi natychmiast przestać, niebieski da mi znać, że jesteś bliska swojej granicy wytrzymałości. 
Skinęłam jedynie głową, nie będąc w stanie wydobyć z siebie głosu. Nie miałam pojęcia co ona ma zamiar zrobić.
- Pani Conrad z pewnością będzie musiała zmienić pościel, kiedy z tobą skończę. 
Z trudem przełknęłam ślinę. Co to to, do cholery, znaczy?
- Doprowadzę cię do szaleństwa, Victoria. - sekundę później wspiął się na łóżko i zawisł nade mną. Całował każdą pojedynczą malinkę, którą zostawił na mojej skórze. Chwilę później jego język pieścił mój sutek, podczas gdy palce drażniły ten na drugiej piersi. Jęknęłam niepewnie, na co z całej siły ścisnął moją pierś. 
- Ani słowa, Victoria. Nie chcę słyszeć żadnego, najmniejszego dźwięku wydostającego się z twoich ust. 
Ałć?
Jego usta z powrotem oplotły mój sutek, a wolną ręką lekko ściskał drugą pierś. Uzdolnionym językiem pieścił moją skórę, zjeżdżając w dół mojej klatki piersiowej i kierując się w okolice podbrzusza. Rozchylił płatki mojej kobiecości i lekko cmoknął miejsce tuż pod łechtaczką na co momentalnie zaczęłam się pod nim wić. Pociągnęłam za kajdanki, a ich ostre krawędzie boleśnie wpiły się w moją skórę. Osz, kurwa. Na pewno zostaną mi jakieś ślady, jeśli nie przestanę za nie ciągnąć.
Drażnił moje wejściem koniuszkiem swojego języka wprowadzając mnie w świat całkowitej przyjemności. Chwilę później usłyszałam brzęczenie. Co to takiego? Zayn dmuchnął lekko chłodnym powietrzem, które od razu odbiło się od mojej łechtaczki rozpraszając mnie, ale sekundę później poczułam wibrację przy swojej kobiecości. Próbowałam złączyć uda, ale nie mogłam z oczywistego powodu. Zayn był pomiędzy nimi. Mój oddech przyspieszył i stał się głośniejszy, gdy wibracja zaczęła wędrować od mojego wejścia do łechtaczki i tak z powrotem. Powtarzał swój ruch od jakiegoś czasu, a ja nie mogąc się już dłużej powstrzymać jęknęłam gardłowo. Usłyszałam trzaśnięcie, a sekundę później poczułam pieczenie na zewnętrznej stronie mojego uda. Spięłam się momentalnie, gdy nieprzyjemne szpileczki zaczęły wbijać się w moją skórę. 
- Powiedziałem, nawet najmniejszego dźwięku, Victoria. - rzucił ostrym tonem Zayn - Jedyną rzeczą, którą chce słyszeć, jest twój ciężki oddech. 
Czy on mi właśnie dał klapsa?!
Z trudem złapałam powietrze, gdy ponownie przystawił wibrator do mojej łechtaczki wznosząc mnie coraz wyżej i wyżej. Uczucie, które zaczęło mnie ogarniać stawało się coraz bardziej niebezpieczne. Motyle w moim brzuchu obudziły się do życia i szaleńczo fruwały w dole mojego brzucha. Zmagałam się by napełnić płuca powietrzem, gdy przywarł swoim językiem do mojego wejścia. Fala przyjemności uderzyła w moje wnętrze z niezmierzoną siłą, ale on nie przestawał. Ciągle kreślił językiem kółka przy moim wejściu nie odrywając wibratora od mojej łechtaczki. Wygięłam biodra w górę, ale on momentalnie sprowadził je z powrotem płasko na materac, przyciskając swoją dłoń do mojego brzucha. Wibracja nie ustawała nawet na chwilę.
Czułam się podobnie jak wtedy w Ameryce. Nie mogłam nabrać powietrza. Jęknęłam głośno, na co od razu siarczyście klepnął mnie w wewnętrzną stronę uda, powodując natychmiastową falę orgazmu przedzierającego się przez moje ciało.
- Jeszcze raz! - zażądał, gdy moje ciało nadal drżało ze świeżego jeszcze spełnienia. Wibracja, jego język. Nie wiem jak długo będę jeszcze w stanie to wytrzymać. Pociągnęłam za kajdanki próbując uwolnić swoje ręce, ale meta tylko głębiej wbił się w moją skórę. Nagle uklęknął między moimi nogami i umieścił swojego pulsującego penisa tuż przy moim wejściu, nie odrywając przy tym wibratora od mojej łechtaczki. Dyszałam niemal jak odwodniony szczur. Moje nadgarstki bolały tak bardzo, że byłam pewna że są już nieźle poranione. 
Jednym zwinnym ruchem wbił się we mnie, a z każdym jego ruchem wibracja zdawała się zwiększać swoją intensywność prawie od razu wznosząc mnie na wyżyny kolejnego orgazmu. Odrzuciłam głowę do tyłu, gdy w dole brzucha poczułam rozchodzące się nieznajome fale. Jęknęłam, ale nie od razu zdałam sobie sprawę z tego, że mnie uderzył. Pociągnęłam za kajdanki, ale moje ręce były już tak odrętwiałe, że nie czułam bólu. Zacieśniłam swoje ścianki wokół jego penisa, na co warknął gardłowo, ale gdy mój orgazm zaczął jeszcze bardziej budować, poczułam nagłą potrzebę opróżnienia pęcherza. Co? Serio?! Teraz? Zmarszczyłam lekko brwi i nabrałam powietrza przez rozchylone usta. Im intensywniejszy stawał się mój orgazm, tym bardziej chciało mi się sikać!
- Nie ruszaj się. - mruknął kontynuując swoje pchnięcia.
- Muszę siku.
- Wcale nie musisz. 
O, mój Boże!
- Muszę.
Klepnął mnie w zewnętrzną stronę uda, nie przestając wchodzić we mnie i wychodzić. Drażnił przy tym mój najwrażliwszy punkt, z każdym kolejnym pchnięciem wznosząc mnie wyżej. Szeroko otworzyłam usta, a gdy Zayn wyszedł ze mnie, naprawdę poczułam jakbym się posikała. Moje nogi zesztywniały na kilka dobrych sekund, podczas gdy intensywny orgazm zaczął słabnąć i opuszczać moje ciało. Leżałam tam wykończona, ale kiedy wreszcie złapałam oddech zdałam sobie sprawę z tego co się stało. Jestem pewna, że mogłabym usnąć w przeciągu kilku sekund w takiej pozycji w jakiej zostawił mnie Zayn. 
- Czy ja się właśnie posikałam? - wymamrotałam, gdy moje powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Nawet nie zrozumiałam co odpowiedział. Słyszałam tylko jakiś niezrozumiały bełkot, a chwilę później zatopiłam się w słodkiej ciemności. 

***

Obudziłam się kompletnie skonsternowana rozglądając się na boki. Siadałam na łóżko skanując pomieszczenie i zdałam sobie sprawę, że jestem w penthousie Zayna. Leżałam nago pod pościelą, ale tym co kompletnie zbiło mnie z tropu były bandaże wokół moich nadgarstków. O, Boże.
- Wstałaś. - usłyszałam głos dobiegający z łazienki i aż podskoczyłam na łóżku - Spałaś przez prawie siedem godzin. Nie chciałem cię budzić. - Zayn wyszedł z łazienki, a jego włosy jeszcze błyszczały od wilgoci. Po jego torsie spływały stróżki wody, a nisko na jego biodrach wisiał ręcznik, ukazujący idealnie piękne linie V. Usiadł obok mnie na łóżku i wyglądał na całkowicie zrelaksowanego. Był miły, spokojny i taki ciepły. Znowu jest szczęśliwy? 
- Posikałam się? - zapytałam nieśmiało. Zayn uśmiechnął się i pokręcił głową. 
- Nie. Jako jedyna z moich partnerek seksualnych jesteś podatna na kobiecy wytrysk. 
Co?
- To bardzo rzadkie, jeśli mam przyznać prawdę. - dodał, a ja zmarszczyłam brwi.
- J..ja to umiem? - szepnęłam zawstydzona.
- Tak. - uśmiechnął się szeroko - I bardzo cieszę się z tego powodu. Możemy się przy tym nieźle zabawić.
Zawstydzona zakryłam twarz dłońmi a on zaśmiał się głośno. 
- Nie musisz się tego wstydzić. Smakujesz niesamowicie. 
Szeroko otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Co?
- Nie martw się. Ale twoje nadgarstki... - jego uśmiech powoli zniknął, gdy spuścił wzrok. Wyglądał jakby zmagał się  z poczuciem winy, gdy z bólem w oczach wpatrywał się w moje zabandażowane dłonie. 
- Co się stało? - zapytałam cicho, gdy chwycił mnie za rękę. 
- Przepraszam. Powinienem był użyć czegoś mniej ostrego. Wcinają się w skórę, jeśli pociągniesz za mocno. - wzruszył ramionami i ponownie spojrzał w moje oczy - Dobrze się bawiłaś? - uniósł jedną brew i uśmiechnął się lekko. 
Nieśmiało skinęłam głową.
- Ale czułam się, jakby chciało mi się sikać. 
- To się zdarza. - uśmiechnął się leniwie. To dziwne obudzić się i doświadczyć jego uśmiechu. Jeśli mam być szczera to spodziewałam się, że nadal będzie zły. 
- Masz jakieś nowe tatuaże? - zapytałam, gdy moje ciekawskie spojrzenie spoczęło na jego torsie. Zayn spuścił wzrok i uśmiechnął się do siebie.
- Tak. 
- Podobają mi się. Dzięki nim wyglądasz jak niezły skurczybyk. - rzuciłam zaczepnie.
- Czy panna Greene się ze mną droczy? 
- W rzeczy samej, panie Malik. 
Zayn uśmiechnął się pod nosem i położył mnie z powrotem na łóżku zawisając nade mną. Jego oczy ponownie zasnuły się ciemnym pożądaniem. Jego wzrok przesuwał się po mojej klatce piersiowej, podziwiając wszystkie malinki, które zostawił na mojej skórze. Pocałował mnie delikatnie po czym lekko wpił się w moją skórę, na co momentalnie przeszły mnie dreszcze i zaczęłam nerwowo chichotać. Takiego Zayna mogę znieść.
- Podpiszę. - szepnęłam bez wyraźniej intencji.
Piękny uśmiech, który tak kochałam pojawił się na jego ustach w ułamku sekundy, ukazując mi rzędy białych, olśniewających zębów. Wyraz jego twarzy niemal wrzeszczał szczęściem. 
- Naprawdę? 
Powoli skinęłam głową.
- Tak. 
KONIEC CZĘŚCI I. 

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 35.

Staliśmy od siebie w niedużej odległości. Oboje z Zaynem wpatrywaliśmy się w Devona. Uśmieszek z jego twarzy nie zniknął od momentu, gdy z jego ust wydostało się to pytanie, które zmroziło mi krew w żyłach. Niemal fizycznie wyczuwałam jak złość Zayna wzrasta z minuty na minutę. Devon zaczął się powoli zbliżać, był nieprzewidywalny. Skąd on wie o kontrakcie?
- Podoba ci się co zrobiłem z samochodem? - gestem ręki wskazał na pocięte opony - Nie ruszyło cię to zbytnio, nie? Przecież stać cię na to, żeby to naprawić. Pewnie zamiast wymieniać te marne opony, po prostu kupisz jej nowy wózek. Podcierasz sobie dupę studolarówkami? - zaśmiał się ze swojego żartu, a mnie od razu przeszedł dreszcz.
- Po co przyjechałeś? - zapytał spokojnie Zayn, ale wiedziałam, że w środku aż się gotuje.
- Och, on umie mówić. - Devon wytrzeszczył swoje oczy w ironicznym zdziwieniu - Po co przyjechałem? Dzięki tobie, Panu Spierdolę Życie Devonowi, teraz nie mogę nigdzie dostać roboty. - wymusił nieprzyjazny uśmiech, a mi niemal włosy stanęły dęba. - Skoro ty zjebałeś mi życie, ja z wielką łatwością spierdolę twoje.
- To nie czas, ani miejsce na poruszanie tego typu tematów. - głos Zayna brzmiał formalnie i biznesowo, ale wiedziałam, że to tylko pozory.
- Do kurwy nędzy! Chuj mnie to obchodzi! - Devon pokręcił głową i oparł się o maskę mojego auta.
- Fajny ten samochód, muszę przyznać. Szkoda, że musiałem przeciąć te opony, ale to tylko po to, żebyś mi się nigdzie nie zapodziała. - Devon skupił swój wzrok na mnie, gdy z trudem przełykałam swoją dumę.
- Czego chcesz, Devon?! - zapytałam podniesionym głosem, a on uniósł jedną brew wpatrując się we mnie. Poczułam jak uścisk dłoni Zayna wokół mojej ręki staje się pewniejszy. - Puść mnie. - bąknęłam cicho do Zayna.
- Nie.
- Puść mnie.
- Nie!
- Zayn, proszę cię. Muszę zabrać swój telefon. - wymamrotałam półgłosem.
- Ja po niego pójdę.
- Ach! Heloł?! - wciął się Devon, machając dłonią jakby witał się z nami po raz pierwszy - Ja tu jestem! Skończyliście już te swoje słodkie pogaduszki? Bardzo chciałbym zamienić kilka słów z Tori.
- Po moim trupie, Anderson. - syknął Zayn przez zaciśnięte zęby.
- Och, pan Malik robi się defensywny. - Devon uśmiechnął się złośliwie - Dwoje jest okej, ale troje, Zayn, to już tłok. Jeśli wmieszasz w to Marka, przykre konsekwencje spotkają Tori. - zamachał dłonią wskazując na kogoś za nami, a z jego twarzy nie znikał nie fałszywy uśmieszek.
Zaciekawiona odwróciłam się za siebie, podczas gdy Zayn cały czas uparcie wpatrywał się w Devona. Mark właśnie wychodził zza rogu, powoli i ostrożnie zbliżając się w naszym kierunku.
- Jeśli zrobi jeszcze krok...
- Czego chcesz, Devon?! W co ty pogrywasz? - wypaliłam, gdy poczułam nagły przypływ adrenaliny.
Rozłożył swoje ręce i zaczął iść w moją stronę, jakbym była jego dawno niewidzianą przyjaciółką. Od razu się cofnęłam, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- To takie miłe spotkanie, Tori. Nie byłoby fajnie gdybyśmy powtórzyli najlepszą noc twojego życia?
- Lepiej trzymaj się z daleka. - odezwał się Zayn kompletnie spokojnym głosem. Pociągnął mnie delikatnie za rękę i przesunął za siebie. Usłyszałam westchnięcie Devona.
- Nieładnie.. Trzeba umieć się dzielić.
- Ona nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Myślałem, że wyraziłem się wystarczająco jasno, gdy cię zwolniłem. Popierdoleńcu.
Devon zachichotał obleśnie.
- Popierdoleńcu? O kim mówisz, Zayn? O mnie, czy o sobie? Moim zdaniem, kontrakt seksualny z Tori, jest troszkę popierdoloną sprawą. Masz problemy z zaufaniem?
Zayn nagle zrobił krok do przodu, zamykając dystans między nim, a Devonem, a mi momentalnie oddech uwiązł w gardle. Serce waliło mi tak mocno, że w uszach słyszałam tylko jego bicie.
- Próbujesz mnie szantażować? Bo jeśli tak, to, kurwa, nie zdajesz sobie nawet sprawy z połowy rzeczy, które ja mam na ciebie. Uważaj. Domyślam się, że dowiedziałeś się o kontrakcie dzięki e-mailom Victorii, to nie było mądre z mojej strony.
- Tak, zgadzam się. To nie było dobre posunięcie. Wielka szkoda. Z wielkim smutkiem obserwowałbym jak cały twój biznes spływa z wyżyn prosto do ścieku.
- To legalne, mogłeś lepiej się zorientować. - odgryzł się Zayn.
- Och, ależ zorientowałem się i zobacz gdzie mnie to zaprowadziło. - Devon uśmiechnął się pod nosem.
- Dokładnie. Spójrz, gdzie cię to zaprowadziło. Nie mam czasu na ciebie i twoje podstępy. Odejdź spokojnie, albo dożywotnio będziesz znajdował się na mojej czarnej liście.
Devon szerzej otworzył oczy i westchnął ironicznie, podnosząc dłoń do swojej piersi.
- Czy ty mi grozisz? - rzucił płaczliwie.
- Nie. Ja cię ostrzegam. - Zayn w mgnieniu oka chwycił go za kołnierz i przycisnął do auta. Aż podskoczyłam, bo nie spodziewałam się żadnego odwetu ze strony Zayna.
- Ile szans mam ci jeszcze dać, zanim wkurwisz mnie do takiego stopnia, że już nie będzie odwrotu? Trzymaj się, kurwa, od niej z daleka. - rzucił niskim głosem Zayn. Devon tylko uśmiechnął się pod nosem, próbując odepchnąć dłonie Zayna. Ten koleś ma kompletnie nierówno pod kopułą!
Mark stał już przy moim boku i powoli sięgał do ramienia Zayna, by odciągnąć go od Devona.
- Proszę pana, ja się tym zajmę. Panie Prezesie. - odezwał się Mark, przypominając Zaynowi jego stanowisko, ale wiedział chyba, że Zayn i tak go nie posłucha.
- No Zayn, bądź prezesem. Liderem. - syknął Devon - Och, proszę pana. Jest pan taki seksowny, kiedy się złości. Ukarz mnie za bycie niegrzecznym chłopcem.
Kurwa mać! On nie przestanie!
- To nie jest taki zły pomysł, ale nie jesteś tego wart. - wycedził Zayn przez mocno zaciśnięte zęby. Powoli wypuścił koszulę Devona ze swoich pięści i odsunął się od niego. Nagle zastygł w półkroku i popatrzył na Devona spod przymrużonych powiek, z podstępnym uśmiechem na twarzy.
- Jak tam seks taśma? Sprzedaje się tak dobrze, jak miałeś nadzieję?
Co?
Uśmieszek z twarzy Devona powoli zniknął. Zmierzył Zayna zabójczym wzrokiem, zanim się odezwał.
- Skąd o tym wiesz?!
- Mam swoje źródła, tak samo jak ty masz swoje. Powiedzmy po prostu, że moje są o wiele lepsze. Moi ludzie są dobrze wynagradzani za swoją pracę, dlatego równie dobrze ją wykonują.
- Nie próbuj ograć mnie w mojej własnej grze, Zayn. Jestem jeden krok przed tobą.
- Naprawdę Devon? Jesteś tego w stu procentach pewien? Wydaje mi się, że blefujesz. Z przyjemnością zostałbym jeszcze i porozmawiał o twoich problemach, ale w przeciwieństwie do ciebie, my mamy co robić, wiesz, jestem właścicielem niemałego biznesu.
- Nie będziesz, gdy tylko z tobą skończę.
- Nie posiadam poczucia humoru, więc skończ z żartami. - Zayn bąknął pod nosem i odwrócił się plecami do Devona, po czym skinął głową w stronę Marka.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - warknął Devon.
- Później wezmę twój telefon. - szepnął do mnie Zayn, ignorując protesty Devona. Gdy spojrzałam w oczy Zayna, był całkiem zagubiony i zaniepokojony. Mam nadzieję, że Devon nie zaprzątnie jego głowy na długo.
- Jest za tobą. - wyszeptałam z trudem łapiąc oddech.
- Wiem. Jest wkurwiony i nie chcę żebyś tu teraz była.
Popatrzyłam na Zayna marszcząc czoło. Przez moją głową przewijało się milion różnych myśli.
- O czym ty mówisz ?
- Mark. - Zayn odetchnął powoli i kątem oka zauważyłam jak ochroniarz sięga po moją rękę, odciągając mnie od Zayna i Devona. - Oddychaj, Skarbie.
Co się dzieje?! Czemu Zayn nie idzie ze mną? Uwolniłam swoją dłoń, ale Mark była na tyle szybki, że sekundę później znowu przytrzymywał mnie przy sobie.
- Re, spokojnie. - odezwał się.
- Co się dzieje?! - zapytałam próbując się odwrócić, ale ochroniarz zasłaniał mi widok. Gdy skręcaliśmy za róg kątem oka zauważyłam, jak Devon uderza pięścią prosto w szczękę Zayna. Jęknęłam starając się uwolnić, ale Mark był zbyt silny.
- Błagam cię, puść mnie! - rzuciłam płaczliwie, gdy gorące łzy zaczęły powoli palić moje powieki. Nie! Oni się biją. Serce prawie wyskakiwało mi z piersi. Kurwa mać! To wszystko przeze mnie. Nie mogę na to pozwolić.
- Wykonuję tylko swoją pracę, Victoria. Przykro mi.
- Mark, proszę cię! Musisz ich powstrzymać.
Zatrzymał się i pochylił nieco głowę, tak że nasz wzrok znalazł się na tym samym poziomie.
- Nie mogę, okej?
- Proszę. - szepnęłam. Żołądek wywracał mi się na drugą stronę, gdy słyszałam zduszone dźwięki dochodzące z parkingu - Proszę cię, Mark. On może przez to stracić pracę. Wiesz do czego zdolny jest Zayn.
Mark zmarszczył czoło i wiedziałam, że udało mi się do niego dotrzeć.
- Proszę! - musiałam kuć żelazo póki gorące
- On nie przestanie, dobrze o tym wiesz. Ma bujną przeszłość pod tym względem.
Skonsternowana zmarszczyłam brwi. Co?
- A..ale, jesteś jego ochroniarzem. Musisz go powstrzymać. - głęboko zachłysnęłam się powietrzem, a Mark zacisnął swoje usta w cienką linię - Ty też możesz przez to stracić pracę.
Westchnął cicho i zmarszczył czoło.
- Po prostu odciągnij Devona, skoro nie możesz wpłynąć na Zayna.
- Okej. - odetchnął - Ale robię to tylko ze względu na ciebie. - głośno przełknął ślinę i zawrócił
- Poczekaj tutaj. - rzucił kompletnie szorstkim i nieznoszącym sprzeciwu tonem.
Na pewno nie będę tu stała i czekała! Od razu ruszyłam za Markiem, a ten posłał mi niezadowolone spojrzenie, ale nie skomentował mojego towarzystwa. Kiedy wyłoniliśmy się zza rogu, Devon był przyciśnięty przez Zayna do maski samochodu, a na jego twarz co chwila spadały silne ciosy. Mało brakowało, a jego głowa przebiłaby boczną szybę auta. Moje nogi robiły się coraz cięższe z każdym krokiem prowadzącym mnie bliżej Zayna i jego zakrwawionych pięści. Devon wyglądał jak naćpany, słaniał się na nogach i ledwo patrzył na oczy, ale mimo wszystko zmagał się by odepchnąć Zayna. Na nic się to zdało, jego ruchy były zbyt nieudolne.
Gdy wreszcie znalazł resztki siły, odsunął od siebie Zayna i powalił go swoim ciężarem na ziemię co jakiś czas uderzając go w szczękę, ale robił to nadal zbyt nieprecyzyjnie, żeby mogło to jakoś bardzo wpłynąć na Zayna.
- Odsuń się. - odezwał się Mark, ale nie posłuchałam. Nigdy nikogo nie słucham. Kiedy Mark odciągnął Devona, zauważyłam jak poważne szkody wyrządził mu Zayn. Jego twarz była jednym, wielkim zakrwawionym bałaganem. O mój Boże. Zasłoniłam usta, próbując powstrzymać szloch. To on mu to zrobił. Zayn Devonowi. Stałam w miejscu jak zaklęta, nie mogłam się ruszyć. Zayn w mgnieniu oka podniósł się z ziemi, kompletnie ignorując moją obecność. Nie wiem, czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że tam jestem.
Determinacja i złość, to najgorsza mieszanka. A w połączeniu z Zaynem, była jeszcze bardziej przerażająca. Mark zasłonił Devona swoim własnym ciałem, ale to nie powstrzymało Zayna. Zachowywał się jak ktoś kompletnie obcy. Jakby nie był sobą.
- Mark, wypad. - rzucił Zayn przez zaciśnięte zęby.
Ochroniarz nawet nie drgnął. Z trudem przełknęłam ślinę. Mam nadzieję, że Mark nie straci przeze mnie pracy.
- Wydaje mi się, że już wystarczy. Powinien pan przestać.
- Nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości. Zejdź mi, kurwa, z drogi.
- Z..Zayn, proszę cię... - jęknęłam powstrzymując płacz.
- Nie powinno cię tu być. - szepnął Zayn ostrym tonem, odwracając się do mnie. Jego spojrzenie było mieszanką irytacji i złości. Oddychał ciężko. Na jego twarzy majaczyło kilka siniaków i zadrapań. Mankiety swojej koszuli zawinięte miał do łokci. Knykcie jego palców były lekko obtarte i pokryte krwią. Był całkiem innym człowiekiem. Nie spodziewałam się tego, a powinnam. Przecież właśnie tego powinnam się była po nim spodziewać.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie mogłam z siebie wydusić. Stałam tam tylko oniemiała.
- Na miłość boską, Mark! Możesz ją stąd zabrać?! Dla jej własnego bezpieczeństwa. - rzucił Zayn ciskając w ochroniarza wrogim spojrzeniem.
- Nie, daj jej popatrzeć. Niech doświadczy prawdziwego Zayna. - Devon uśmiechnął się zgorzkniale ostatkiem sił. Jego głos był słaby i chrapliwy.
Mark głośno przełknął ślinę i popatrzył na mnie przepraszająco, po czym puścił Devona prosto w zasięg pięści Zayna.
- Mamy z Devonem pewne niedokończone sprawy i jestem pewien, że jesteś tego świadom.
Mark skinął głową niemo przyjmując polecenie Zayna.
- Tak jest, proszę pana. - podszedł do mnie, na co momentalnie zaczęłam kręcić głową w sprzeciwie. Nie. Nie!
- Przykro mi. - bąknął chwytając mnie za rękę.
- Nie pozwól mu na to. - szepnęłam - Proszę.
Nie posłuchał mnie tym razem. Kątem oka widziałam jak Zayn powoli podchodzi do Devona podpierającego się o samochód. Ledwo mógł ustać na nogach. Wyszarpnęłam dłoń z uścisku Marka i podbiegłam do Zayna. Był zbyt skupiony na Devonie, by dostrzec to, jak blisko byłam. Wiedziałam, że to niebezpieczne. Wiedziałam, że Zayn całkowicie stracił nad sobą panowanie i kierowała nim tylko i wyłącznie złość, ale byłam w stanie poddać się temu ryzyku.
Złapałam go za przed ramię i od razu poczułam jak wszystkie mięśnie w jego ciele się napinają. Głośno przełknęłam ślinę i zauważyłam jak Mark pospiesznie unieruchamia Devona. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy Zayn gwałtownie odwrócił się w moją stronę i przyparł mnie do jakiegoś zaparkowanego z boku samochodu. Skrzywiłam się, gdy mój strach osiągnął jeszcze wyższy poziom. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach widziałam tylko i wyłącznie wściekłość. Wszelkie oznaki wesołości, poczucia kontroli, pożądania, czy czegokolwiek innego gdzieś wyparowały. Wszystko co widziałam to chłód i złość. Przede mną stał mężczyzna gotowy zemścić się bez względu na konsekwencję.
- Mówiłem ci, żebyś stąd szła! - popatrzył na mnie czarnymi oczami, spod przymrużonych lekko powiek, a ja aż zatrzęsłam się, gdy usłyszałam jego oziębły ton.
- Posuwasz się trochę za daleko. - wymamrotałam jąkać się.
- Za daleko? - spiorunował mnie wzrokiem.
- Robisz mi krzywdę. - szepnęłam, a uścisk jego palców wokół moich przedramion momentalnie zelżał.
Z trudem przełknął ślinę, gdy złość bardzo powoli zaczęła odpływać z jego twarzy. Jego oddech stopniowo się uspokajał. Puścił moją rękę i delikatnie potarł wierzchem dłoni mój policzek, gdy na jego twarzy pojawiło się poczucie winy i troska. Zmarszczka między jego brwiami pogłębiła się, gdy zobaczył jak reaguję na jego dotyk. Odetchnęłam ciężko, jakbym się się bała, jakby oddychanie było najtrudniejszą rzeczą, z którą kiedykolwiek przyszło mi się zmierzyć.
- Nie zrobię ci krzywdy. - szepnął - Nie bój się mnie.
- Na twoim miejscu T..Tori, byłbym kurewsko przestraszony. - wysapał Devon, na co momentalnie otrzymał mocnego kopniaka w krocze od Marka. Zgiął się w pół i zawył z bólu, zasłaniając dłońmi swoje klejnoty.
Zamknęłam oczy, starając się ignorować to, co działo się za Zaynem. Westchnęłam cicho i podniosłam na niego wzrok. Jego lewe oko było lekko podbite, a rozcięcie na górnej wardze nieco bardziej opuchło. Miał kilka zadrapań na policzkach. To wszystko wyglądało dość boleśnie, ale mimo tego nie wyglądał jakby dopiero co wdał się w jakąś bójkę. Dopiero po chwili, gdy spuściłam wzrok na jego delikatne dłonie, dotarła do mnie rzeczywistość. Jego ręce pokryte były krwią. Krwią Devona. Chwyciłam jego dłoń, a on momentalnie zesztywniał w odpowiedzi na mój dotyk, po czym wyszarpnął swoje palce z moich. Zrobił krok w tył, zamknął oczy i bezgłośnie odliczył od trzech. Gdy w końcu rozpostarł powieki, spojrzał prosto na mnie.
- Przestań. - bardzo powoli Zayn odwrócił się twarzą do Marka i Devona - Puść go. Zbieramy się stąd. Natychmiast.
- Och, ale impreza dopiero się zaczęła. - rzucił ochryple Devon.
Mark przewrócił oczami i cisnął poturbowanym chłopakiem o ziemię, zostawiając go samemu sobie. Zayn zdjął swoją marynarkę, po czym wsunął palce do kieszeni moich spodni. Zamarłam w miejscu, ale tym razem zignorował moją reakcję. Wyjął z niej kluczyki od mojego auta i po uprzednim otwarciu samochodu, wyciągnął ze środka moją komórkę. Podał mi ją zanim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić. Wzięłam głęboki oddech i podniosłam głowę, po czym podeszłam do Devona. Leżał na ziemi, turlając się z jednego boku na drugi. Wyglądał strasznie, był cały zakrwawiony. Gula w moim gardle jeszcze bardziej się powiększyła, gdy spojrzał na mnie z dołu i uśmiechnął się pod nosem.
- Pomożesz przyjacielowi w potrzebie?
Pokiwałam głową zażenowana.
- Pomaganie tobie, to ostatnia rzecz, jaką zrobiłabym w życiu.
- Daj spokój, Tori. Nie jesteś typem wojowniczki.
- Tak samo jak ty. Spójrz tylko na siebie. Mimo, że nie życzyłam ci, by spotkało cię coś takiego, to nigdy nie wybaczę ci tego co mi zrobiłeś. - z trudem przełknęłam ślinę, gdy palące łzy groźnie zamajaczyły w kącikach moich oczu - Po prostu zostaw mnie w spokoju. Mnie, Zayna i wszystkich, na których mi zależy! Włącznie z Eleną.
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, kochana. - wymamrotał próbując usiąść.
- Cholera jasna, Devon! Jesteś kompletnie pieprznięty! Leżysz na ziemi i jedyne na co cię stać, to pierdolenie jakichś bzdur! Masz jakieś urojenia!
Devon chwiejąc się na nogach podniósł się z ziemi, a przy moim boku momentalnie zmaterializował się Zayn, lekko chwytając mnie za przedramię.
- Ta-da! Wstałem! - krzyknął wycierając krew sączącą się z jego nosa. Skrzywiłam się widząc do jakiego stanu doprowadził go Zayn. Nie masz co go żałować, Re. Zasłużył sobie.
- Martwi mnie to jak poważnie jesteś popierdolony. - szepnęłam.
Zrobił krok w moją stronę podnosząc ręce w geście obrony i rzucając gromiące spojrzenie w stronę Zayna.
- Zayn jest tak samo popierdolony jak ja. - rzucił  - Więc nawet, kurwa, nie próbuj wytykać mnie palcem.
- On przynajmniej nie robi niczego wbrew czyjejś woli. - głośno przełknęłam ślinę, na co uśmiechnął się pod nosem, który swoją drogą, wyglądał na złamany. Jego oczy były opuchnięte, a to wszystko dzięki Zaynowi.
- Mogę się założyć, że podpiszesz ten kontrakt, bo weszłaś mu do dupy już tak daleko, że zrobiłabyś wszystko, żeby tylko z tobą został. - Devon popatrzył wymownie na Zayna, a buzujący testosteron, aż wkradł się pod moją skórę - Uważaj na to z kim konsultujesz kontrakt. Może się okazać, że jego wrogowie staną się również twoimi. - Devon puścił do mnie oko, po czym zrobił krok w tył, zwiększając dystans między nami - Do następnego razu, Tori. - splunął na ziemię i uśmiechnął się ostatni raz, zanim odszedł w swoją stronę.
Wypuściłam postrzępiony oddech i czułam się, jakbym zaraz miała dostać ataku paniki. Serce waliło mi tak samo mocno, jak w momencie gdy podeszłam do Devona i od tamtej chwili nie zwolniło, ani na sekundę.
- Po..pozwolimy m..mu tak p..po prostu odejść? - zaczęłam się jąkać, gdy panika coraz bardziej budowała w moim wnętrzu.
Zayn obrócił mnie w miejscu, ustawiając twarzą do siebie. Mimo, że moje oczy skupione były na jego torsie, myślałam tylko i wyłącznie o tym co się przed chwilą wydarzyło. Oni się bili. Oni naprawdę się pobili.
- Uspokój się. Oddychaj.
Mocno zacisnęłam oczy, mając nadzieje zniknąć z tego świata. Nie! To tylko sen. Nic się nie stało. Nic się nie stało. Zostałam przyciągnięta do ciała Zayna i zatopiona w jego zapachu. Zrelaksowałam się, ale tylko częściowo. Uspokajał mnie i tulił do siebie, ale moje myśli nadal wirowały jak szalone. Nie mogłam przestać rozmyślać nad tym, co właśnie zobaczyłam. Czego doświadczyłam. Do czego zdolny jest Zayn, kiedy nie może zapanować nad swoją złością.
- Mark już czeka. - wyszeptał w końcu Zayn. Nie wiedziałam jak długo tak staliśmy, ale gdy się od niego odsunęłam, czułam że zaraz mogę wybuchnąć płaczem. Powstrzymałam się jednak ostatkiem sił. Łzy oznaczają słabość. Do czekającego na nas SUV'a szłam ze spuszczoną głową. Usiadłam na tylnym siedzeniu i gdy chciałam przesunąć się bliżej swojej strony, Zayn chwycił mnie za dłoń i przysunął do swojej piersi, przytulając do siebie. Cmoknął mnie w czubek głowy i westchnął cicho przeczesując palcami moje włosy. Zmęczenie zaczęło brać nade mną górę, a powieki stawały się coraz cięższe. Przymknęłam je i odpłynęłam w niespokojny świat snów. Ostatnim co usłyszałam zanim na dobre zasnęłam, były słowa Zayna.
- Przepraszam.

***

Wzdrygnęłam się, budząc się z koszmarnego snu. Moje serce biło z podwojoną siłą, oddychałam ciężko, a moje czoło zroszone było potem. Było ciemne i jedyne co pozwalało mi widzieć, to księżyc przedzierający się przez zasłony okienne. Podskoczyłam od razu, gdy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Po chwili już dwie dłonie przytrzymywały mnie w miejscu, a kilka sekund później zapaliła się lampka. Zauważyłam przestraszoną Amber, wpatrującą się we mnie z niepokojem i od razu nieco się uspokoiłam. 
- Wszystko w porządku? Przestraszyłaś mnie. 
Zamknęłam oczy. 
- Myślałam, że ty... Przepraszam. - jęknęłam, a ona popatrzyła na mnie, jakby zaraz sama miała się popłakać. Przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła. 
- Zayn prosił, żebym miała na ciebie oko. - szepnęłam przepraszająco.
- Dlaczego? 
- Powiedział mi co się stało z Devonem. - wyszeptała niepewnym, drżącym głosem - Jest tutaj.
Odsunęłam się od niej.
- Kto?!
- Zayn! Nie Devon. - uspokoiłam się ponownie, a ona popatrzyła na mnie skonsternowana - Nie podoba mi się to, Re. To przerażające.
- Wszystko jest okej. 
- Serio? Zayn mógł go zabić!
- Ale nie zabił. - szepnęłam.
- Było blisko. Sam się do tego przyznał, więc nie chce sobie wyobrażać jak to musiało wyglądać. 
Zmarszczyłam brwi.
- Devon... Um...Devon próbował dostać się do jednej z jego sióstr. - Amber przygryzła dolną wargę. 
- Co?! - szeroko otworzyłam usta. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Co?! O, mój Boże.
- Zayn nie posunąłby się tak daleko, gdyby Devon nie próbował mieszać w to jego siostry. 
Och.
- Gdzie on jest? Na dole?
Skinęła głową. Odsunęłam z siebie wszystkie koce, którymi zostałam przykryta i zauważyłam, że jestem w tych samych ubraniach w których wychodziłam z domu. To ostatnia rzecz, którą się teraz przejmowałam. Schodząc na dół zajrzałam do kuchni, salonu, aż wreszcie znalazłam go w jadalni. Jego oczy skupione były na poranionych knykciach jego palców. Po chwili wygiął je i zacisnął w pięści, co wywołało znajomy dźwięk wyłamywania kostek. Skrzywiłam się słysząc go, a on zrobił to samo, ale chyba z bólu.
- Miałaś problemy ze snem? - zapytał. Poskoczyłam lekko, a on wreszcie podniósł na mnie wzrok. Miał kamienny wyraz twarzy, jak zwykle, ale jego oczy były zamglone, nieobecne, zniszczone. Moje serce rozdarło się na małe kawałeczki.
Skinęłam lekko głową i usiadłam obok niego, przy stole jadalnym. Wyprostował się na krześle i wziął głęboki oddech.
- Jak twoja siostra? - zapytałam cicho.
- Wszystko z nią w porządku, ale jak ty się czujesz? - przechylił głowę w bok.
- Niespokojnie. - przygryzłam wargę - Przykro mi z powodu twojej siostry.
- Nie potrzebuję twojej litości. - warknął kompletnie poirytowany.
Zmarszczyłam czoło, ale szybko chwycił mnie za dłoń powstrzymując od wstania od stołu. 
- Nie odchodź. Martwię się o ciebie, a nie jestem zbyt zaznajomiony z tego typu uczuciami. 
- Nigdzie nie idę. Musisz odpocząć. - mocniej oplotłam jego dłoń, a on podniósł na mnie wzrok, próbując rozszyfrować o czym mówię. Niepewnie uniosłam jedną brew.
Powoli wstał od stołu, a ja zaprowadziłam go na górę. Amber akurat wychodziła z mojego pokoju, uśmiechając się smutno.
- Normalnie powiedziałabym, że będę u siebie, jakbyś czegoś potrzebowała, ale jestem pewna, że dzisiaj ma się tobą kto opiekować. - Amber popatrzyła na mnie ze współczuciem, po czym niepewnie uśmiechnęła się do Zayna - Branoc.
- Dobranoc, Amber.
- Dobranoc, panno Coventry.
Westchnęłam cicho i ruszyłam do sypialni. Zayn stanął w jej progu i wyglądał na całkiem zagubionego.
- O co chodzi? - zapytałam odwracając się od niego i zamieniając swoją bluzkę na luźny t-shirt. Chwilę potem zdjęłam swoje jeansy i stanik. Chwyciłam go za dłoń, ale nie ruszył się z miejsca. 
Pokręcił głową. 
- Nie mogę, Victoria. Nie chce wyrządzić ci krzywdy. 
- Co masz na myśli?
- Devon nadal siedzi w twojej głowie. 
Och.
- Połóż się ze mną tylko. - szepnęłam zmęczona.
Zayn westchnął pod nosem i skinął głową. Zamknął za sobą drzwi i zdjął swoją koszulę. Moje oczy od razu powędrowały na fioletowe miejsce w pobliżu jego żeber. Siniak był większe niż moje obie dłonie przyłożone obok siebie. Zszokowana otworzyłam usta, a on chwycił moją twarz i zmusił bym podniosła na niego wzrok. 
- T..twoje żebra. 
- Nic mi nie jest. To tylko siniak. - jego oczy pociemniały, ale zamknął je momentalnie - Nic mi nie będzie.
- Jesteś pewi..
- Tak, Victoria. Wszystko jest okej. - przerwał mi chłodnym głosem - Chodź. Musimy się przespać. 
Ty musisz się przespać, marudo.
- Okej. - bąknęłam wchodząc pod pościel, podczas gdy Zayn rozbierał się do bielizny. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Zayn stanął przy końcu łóżka, wyglądając na całkiem zagubionego. Nie lubiłam, gdy się tak zachowywał. 
- Wszystko dobrze? - usiadłam na materacu uważnie skanując go wzrokiem. 
Powoli skinął głową i podszedł z drugiej strony łóżka. Jego oczy błyszczały namiętnością i ubolewaniem, gdy z powrotem położyłam się na poduszce. 
- Jesteś pewien? 
- Tak! Przestań pytać. - zmarszczył brwi naciągając kołdrę na swoje nogi - Czy ty mnie kiedykolwiek posłuchasz? - wymamrotał tak cicho, że zaczęłam zastanawiać się, czy to w ogóle było przeznaczone dla moich uszu. Głośno przełknęłam ślinę.
- Co masz na myśli?
- Powiedzmy, że byłoby cię cholernie trudno przeszkolić, gdybyś została moją partnerką seksualną. 
Och. On mówi o posłuszeństwie. On, kurwa, mówi o kontrakcie, nawet po tym wszystkim co się dzisiaj stało.
- To ostatnia rzecz o jakiej teraz myślę. - wymamrotałam.
- Więc grosik za twoje myśli? - poczułam jak łóżko się zakołysało i kątem oka zauważyłam, jak podpiera się na łokciu, by lepiej mnie widzieć. Skrzywił się lekko, ale zaraz się pozbierał.
- Byłeś taki... inny. - szepnęłam półgłosem - Wyglądałeś jakbyś był op...
- Opętany? - dokończył cicho.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w jego chłodne tęczówki. 
- No.
- Jestem całkiem innym człowiekiem, kiedy jestem zły. - przyznał druzgocąco.
- Jesteś. Doświadczyłam już twojej złości Zayn, ale to? - potrząsnęłam głową, jakbym nie mogła znaleźć odpowiedniego porównania - Nie umiem nawet dobrać odpowiednich słów, żeby wyjaśnić, co to było.
- Nie wiem, Re! - zmarszczył czoło - Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale faktem jest że on próbował dostać się do mojej siostry. Postaw się w mojej sytuacji. Jestem jej bratem i zrobię wszystko żeby chronić moją rodzinę i żeby chronić ciebie, przed tym chorym pojebem. Niczego nie żałuje. - linia jego szczęki stała się wyraźniej zarysowana.
Popatrzyłam na niego z lekkim poczuciem winy i współczuciem.
- Wiem, jak opiekuńczy jesteś. Dziękuję.
Nie odpowiedział, był zbyt zamyślony, ale zdziwiło mnie, gdy pocałował mnie nagle, delikatnie i przelotnie w usta. Po chwili pogłębił pocałunek, a mnie jak na zawołanie przeszły przyjemne ciarki, które odgoniły wcześniejsze wydarzenia dnia, spychając je na dalszy plan, jakby były tylko złym snem. Jego język powoli wsunął się między moimi wargami, a jego ciało przywarło do mojego. 
Jego słodkie usta zjeżdżały w dół linii mojej szczęki, po szyi, pieszcząc moją skórę językiem. Jęknęłam cicho, pamiętając o tym, że Amber jest tuż obok w pokoju. Jego dłonie sunęły w górę mojej talii, aż dotarł do moich piersi. Jeden krótki dotyk spowodował, że moje sutki momentalnie stwardniały. Usiadł i chwycił mnie za ręce, po czym przeciągnął koszulkę przez moją głowę, zostawiając mnie pół nagą. Zaczerwieniłam się lekko, a jego pożądliwy, głodny wzrok powędrował w dół mojego ciała, na moją kobiecość.
- Nie mam żadnych prezerwatyw. - mruknął poirytowany, cmokając moją skórę tuż nad tasiemką majtek.
Zmarszczyłam czoło.
- Mam Nexplanon[1]. - pokazałam mu bliznę na mojej ręce, gdy spojrzał w górę spomiędzy moich ud. To trochę dziwny kąt.
- Wszczepiony? Czemu mi nie powiedziałaś? - przechylił głowę w bok.
- No jakoś wcześniej na to nie wpadłam. 
- No tak. - uśmiechnął się lekko - Teraz, jeśli mi wybaczysz, mam coś do zrobienia.
Zachichotałam nieśmiało, gdy uraczył mnie tym swoim pełnym uśmiechem, którego nie miałam szansy zobaczyć, odkąd wróciłam z Ameryki. Moje serce, aż zakołatało w piersi na jego widok. Objął moje uda przyciągając mnie bliżej siebie i zakładając je sobie na ramionach. 
Lekko przygryzł skórę na moim biodrze, po czym jednym zwinnym ruchem wślizgnął się za materiał moich majtek. Wsunął we mnie jeden palec, a ja wzdrygnęłam się i zacieśniłam wokół niego. Wyjął go po chwili i uniósł dłoń do swoich ust, zlizując mój zapach ze swojej skóry. Wypchnęłam biodra ku górze, moje ciało aż rwało się do jakiekolwiek jego dotyku.
- Spokojnie, Maleńka. - uśmiechnął się i ściągnął mi majtki, po czym przerzucił je sobie przez ramię.
Zsunął się w dół, zajmując pozycję między moimi nogami, po czym oparł moje uda o swoje ramiona. Chwilę później poczułam jego wilgotny język przy moim wejściu. Krążył nim w koło, omijając moją łechtaczkę. Powstrzymałby się przed tym, żeby się ze mną bzykać chyba nawet wtedy gdybym go o to błagała. Podwinęłam palce u stóp, czując, że powoli zaczynam się zbliżać do orgazmu. Motyle w moim brzuchu zaczęły się budzić, uda stawały się coraz słabsze, a serce przyspieszało z sekundy na sekundę. W jednej dłoni ściskałam jego miękkie włosy, a drugą zbierałam prześcieradło leżące pode mną. Czułam, że zaraz dojdę. 
Zayn odsunął się ode mnie, a ja leżałam na łóżku prosząc o jakąkolwiek formę dotyku. 
- Proszę. - bąknęłam, gdy poczułam jak oszałamiająca przyjemność powoli zaczyna odpływać - Nie. -  jęknęłam cicho. Nie mogłam zaczerpnąć oddechu, byłam całkiem bezbronna.
Wstał szybko zostawiając mnie samą, ściągnął swoje bokserki, a po chwili wrócił na łóżko. Położył się na mnie podpierając się łokciami po obu stronach mojej głowy, a ja nie mogłam doczekać się tylko tego, kiedy jakaś jego część znajdzie się w moim wnętrzu. 
Zayn spojrzał mi prosto w oczy. Poczułam jego twardą końcówkę przy moich płatkach. Jednym szybkim ruchem wbił się we mnie z taką siłą, że aż przesunęłam się w górę łóżka. Szerzej otworzyłam oczy zaskoczona jego gwałtownością i niedelikatnością. Zastygł w miejscu pozwalając mi dostosować się do twardej długości, która mną zawładnęła. 
- Och, Boże... - odetchnął cicho - Nie ufam samemu sobie. - złapał mnie za ramiona i przeniósł ze sobą, odwracając się na drugą stronę w taki sposób, że znalazłam się na nim. O, Boże! - Weź mnie za ręce, Victoria. W górę i w dół, Maleńka. Dzisiaj ty masz kontrolę. 
Jasna cholera! Ja? Kontrolę? Nad Zaynem? Zajebiście!
Uścisk moich dłoni wokół jego zacieśnił się lekko, gdy zaczęłam się poruszać. W górę i w dół. W górę i w dół. Odrzucił swoją głowę w tył, pomrukując cicho. Żyły na jego szyi stały się bardziej widoczne, wypełniając się przyjemnością, którą mu dawałam. Usiadł, więc po chwili stykaliśmy się nosami. 
- Przyjemnie i głęboko, Maleńka. Wykończysz mnie. - wyszeptał niskim i ochrypłym od podniecenia głosem. Jedną dłonią chwycił moje włosy i mocno za nie pociągnął w efekcie czego poczułam mrowienie na skórze głowy. Ustami mocno wpijał się w skórę mojej szyi, piersi, a chwilę później zawładnął już całym moim ciałem. 
- Dojdź, Maleńka. Dojdź dla mnie. - wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha, a moje ciało jakby wykonywało jego rozkaz. Doszłam od razu, zacieśniając się wokół jego penisa. Poczułam jak wszechogarniająca przyjemność przejmuje wszystkie moje kończyny. Objął obiema dłońmi moją twarz, całując mnie zachłannie i odwracając moją uwagę od jego szybkich pchnięć, prowadzących go wprost do jego własnego spełnienia. 
Chwilę później oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się leniwie. 
- Nie przestajesz mnie zadziwiać, Victoria. 
- Dziewczyna też może sprawować kontrolę. - uśmiechnęłam się zmęczona, pochylając nad nim. Powoli wysunął się ze mnie, na co skrzywiłam się lekko.
Na sekundę zmarszczył brwi.
- Boli?
- Tylko troszeczkę. - przyznałam nieśmiało.
- Cóż, minął prawie tydzień bez seksu. - wzruszył ramionami, gdy opadłam obok niego. Wyglądał o wiele spokojniej niż przed seksem. Ziewnęłam i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Moje powieki momentalnie zrobiły się cięższe. 
- Co miałeś na myśli, kiedy powiedziałeś, że nie ufasz sobie samemu?
Zayn przeniósł na mnie swój wzrok.
- To znaczy?
- Wtedy kiedy... no wiesz...
Zayn zamrugał kilkakrotnie oczywiście czekając na wyjaśnienia. 
- No, kiedy włożyłeś swoją...um...  czarodziejską różdżkę do mojej magicznej dziurki. - zaczerwieniłam się okropnie, a on wybuchnął swobodnym śmiechem.
- Wiedziałem o co ci chodzi, Victoria. Chciałem po prostu zobaczyć, jak to wytłumaczysz. - pokręcił głową, ale wszelkie oznaki rozbawienia zaraz zniknęły z jego twarzy.
- Ciągle byłem zły. Nie wiedziałem jak daleko się z tobą posunę. Jak ostro będę chciał to zrobić. Nie chcę ryzykować, że posiniaczę cię do żywego. - zamrugał kilkakrotnie, jakby szukał odpowiednich słów - Nie chcę, żebyś odeszła.
Odetchnęłam głęboko. Cholera jasna. 
- Nie odejdę. Obiecuję. 
- W takim razie, proszę cię, podpisz ten kontrakt. - wyszeptał szczerym z przejęcia głosem.
- Pomyślę o tym.
Nie odpowiedział, po prostu wpatrywał się we mnie, jakbym była pierwszym człowiekiem, którego widział na oczy. Znowu się zaczerwieniłam. 
- Proszę cię, nie strasz mnie już więcej, tak jak dzisiaj. 
Jego twarz jakby okryła się bólem, po czym przyciągnął mnie do swojej piersi. 
- Nigdy więcej. - westchnął pod nosem i powtórz swoje słowa, jakby chciał żeby wyryły mu się w pamięci - Nigdy więcej. 

_________________________________________________________________
Przypisy:
[1.] NEXPLANON - implant w postaci małej pałeczki, kształtem przypominający drobną kapsułkę, wszczepiany pod skórę na ramieniu kobiety. Innymi słowy jest to rodzaj długo działającej, odwracalnej metody antykoncepcji. Uważany jest za jej najskuteczniejszą metodę. 
źródło: Wikipedia